W tekstach Paktofoniki zamiast realistycznego obrazu Katowic zawiera się krajobraz mentalny. Ale nie dno duszy i nie głos serca, tylko majaki. Dużą zaletę tych piosenek widziałbym właśnie w tym, że nie są i nie próbują być głębokie. Majaki w ogóle raczej nie są głębokie, co jednak nie znaczy, że nie są niepokojące.
Ludzie mówili, że całą załogę stanowili Jan Barański i jego pies. Kiedy było trzeba, Barański i pies zawijali do portu, gdzie przez kilka godzin zdobywali pożywienie. Barańszczak dla siebie, pies dla siebie.
Uliczne kradzieże to był obyczajowy standard lat dziewięćdziesiątych. Walkmany, okulary przeciwsłoneczne, czapki z daszkiem, zegarki, rowery górskie. Łatwo było stracić każdy przedmiot o jakiej takiej wartości. Pieniądze ukrywano w wewnętrznych kieszeniach kurtek i plecaków, w opakowaniach chusteczek do nosa.
Słońce zajmuje „nieba średnie”, a nasz bohater nie wstaje; on nadal śpi. Ciekawe do której. Co robi z resztą dnia, to wiadomo: w łazience, przed lustrem, na jakimś przyjacielskim bavardage. Tak się spędza dzień. Dwunasta w nocy – w sam raz, żeby w końcu wyjść z domu. Nie udawajmy, że nie wiemy, o czym mówimy.