Poczucie życia w przeludnionym świecie jest namacalne i nieuniknione, wywoływane bowiem przez czynniki zewnętrzne, a więc takie, których nie można łatwo (ani indywidualnie) zmieniać. W zasięgu większości ludzi leży jednak chałupnicze antidotum: poszukiwanie bezludności, choćby na małą skalę.
Wyobrażam ją sobie zawsze ciemnowłosą i smukłą, bladolicą i w białej sukni. Twarz ma tragiczną. Szeroko otwarte oczy starają się oddać niemożliwą do zniesienia rozpacz. A potem, w przelotnym mgnieniu, kobieta znika. Trudno uciec od tej patetycznej wizji, gdy chce się mówić o Eurydyce.
Ludzkie opowieści są w większości historiami linearnymi, a nawet jeśli nie, to ich streszczenia zawsze są linearne, ponieważ odbiorcy w procesie zapamiętywania dążą do stworzenia historii uporządkowanej. Literatura czterowymiarowych Tralfamadorczyków wyglądała inaczej.
W powieści szwajcarskiego pisarza ambicja i pragnienie podboju świata powodują degradację człowieka i zniszczenie natury. Ale próba sprzeciwu wobec tej postawy prowadzi do anonimowości, a nawet samobójstwa.