W zależności od osobistego stosunku do „przeklętych problemów”, albo wierzymy w to, co spotkało Johna Coltrane’a, albo stwierdzamy, że w jego opowieści o objawieniu więcej jest pozy niż świętości. Ja powiem tylko tyle: niezależnie od prawdziwości samego objawienia, prawdziwe jest to, że muzyka saksofonisty po tym wydarzeniu zaczyna się zmieniać.
W tekstach Paktofoniki zamiast realistycznego obrazu Katowic zawiera się krajobraz mentalny. Ale nie dno duszy i nie głos serca, tylko majaki. Dużą zaletę tych piosenek widziałbym właśnie w tym, że nie są i nie próbują być głębokie. Majaki w ogóle raczej nie są głębokie, co jednak nie znaczy, że nie są niepokojące.
Jednym ważniejszych tematów dziennika Twardocha jest wyznaczanie granic własnego klerkizmu. Cała reszta to złożony kompleks iluzji, a konsekwentne ich odrzucanie staje się formą zwykłej uczciwości. Swoją osobność względem bieżących dyskursów czy opresyjnie narzucanych ról społecznych opiera na drobnych przyjemnościach i kontemplacyjnym zadomowianiu się w czasie teraźniejszym.