Jedna z amerykańskich teorii autobiografii głosi: skoro i tak wszelkie pisanie jest fikcją, bo język nie przystaje do rzeczywistości, to – zamiast lamentować nad bezpowrotnie utraconym kontaktem ze światem – bez ogródek stwarzaj siebie i swoje życie, opisując się na dowolną modłę. Coś podobnego zdają się mówić sandboksy: dajemy ci fikcyjny świat, a ty rób w nim co chcesz. Skoro i tak wszystko jest blagą, autokreuj się do woli.
Żyjemy w czasach dosadności. Panuje przekonanie, że o rzeczywistości należy mówić wprost, najlepiej w krótkich żołnierskich słowach. Tego, kto nazywa rzeczy po imieniu, uznaje się za autentycznego i bliskiego prawdy, za lepszego mówcę czy pisarza. My tak nie uważamy.
Odkąd studiuję na wydziale polonistyki, słucham narzekań na brak czasu. Sam też nagminnie narzekam. Często dochodzi tu do zawodów: kto bardziej nie ma czasu. Ale nie samo narzekanie jest zastanawiające, tylko reakcja na nie.
Zestawiając ze sobą głównych bohaterów najnowszych polskich seriali można zrekonstruować model Bohatera Idealnego, uniwersalnego protagonisty współczesnego dreszczowca. Ten bohater w zależności od fabuły zmienia entourage, ale zasadniczy trzon charakterologiczny ma stały i powtarzalny. Kim jest Heros Polski ostatnich lat?