Czy to wszystko Berentowska ironia, czy jednak poważna diagnoza współczesności? Może jedno i drugie? Mistyfikacja i teatralizacja pozostające podstawowymi narzędziami autokreacyjnymi bohaterów "Próchna" tylko wzmagają wrażenie dezintegracji rzeczywistości. Wydaje się, że jej struktura nie mogła ulec ostatecznemu scaleniu, „domknięciu”.
Zdziechowski odszedł jak gdyby po to, żeby wyznaczyć pewną dziejową cezurę. Jednocześnie nic nie stawało na przeszkodzie, aby ten wielki prorok był „małym staruszkiem o ascetycznej twarzy miewającym wykłady w nisko sklepionych salach Uniwersytetu Wileńskiego”