Zdziechowski odszedł jak gdyby po to, żeby wyznaczyć pewną dziejową cezurę. Jednocześnie nic nie stawało na przeszkodzie, aby ten wielki prorok był „małym staruszkiem o ascetycznej twarzy miewającym wykłady w nisko sklepionych salach Uniwersytetu Wileńskiego”
"Gry w Birkenau" Agnieszki Kłos to zbiór specyficznych opowiadań, których główną bohaterką jest akademicka badaczka Holokaustu. Specyficznych, bo od pierwszych stron lektury zostaje przed nami postawione zadanie mozolnego rozszyfrowywania enigmatycznego tekstu, w którym rzeczywistość miesza się z imaginacją, a fakty z onirycznymi wizjami.
Podsumowania często bywają na cenzurowanym, a w obiegowych sądach, z powodu swojej ostateczności, zwykle wywołują protesty. Najprościej rzecz ujmując, chodziłoby o szereg opozycji: żywa literatura – skostniałe formy, wolność – jej brak.
Postmodernizm – twierdzić, że się skończył lub że jest „modną bzdurą”. W pierwszym przypadku mówić, że tylko Deleuze i Foucault są coś warci, w drugim – żartować, że się nic nie rozumie. Łączyć z neoliberalizmem i bezpłodną masturbacją albo z nihilizmem (wówczas mówić, że sceptycyzm jest ważny, ale ma swoje granice).