Autor: Asia Dobosiewicz

(ur. 1989) W czwartej klasie podstawówki ogłosiłam, że pójdę na Polonistykę i słowa dotrzymałam. Chciałabym mieć własną żaglówkę, a w domu oddzielny pokój na książki. Lubię zapach i smak kawy, dźwięk gitary, kolor oczu mojego kota, czytać wiersze wieczorem, a powieści w ciągu dnia.
LudzieNumer 0

Niepokolenie: Pokolenie wdzięcznych

Pamiętam, że w dzieciństwie nic mnie tak nie wyprowadzało z równowagi jak upomnienia starszych ludzi, żebym doceniała to, co mam, bo oni tego nie mieli. Mój dziecięcy mózg nie potrafił pojąć, jak miałam doceniać coś, co jest, skoro nie wiedziałam jak to jest, kiedy tego nie ma. A takie uwagi słyszałam wszędzie: w domu od rodziców, na podwórku od sąsiadów, w przedszkolu, a potem w szkole od nauczycieli, w sklepie od pań sprzedawczyń, na rodzinnych spotkaniach od wujków i cioć.
LiteraturaLudzieNumer 0

Rafał W.

Z ustnej matury z polskiego mam jedno głupie wspomnienie. Wchodzę do sali, dwie panie polonistki mierzą mnie zachwyconymi spojrzeniami (wiadomo, kujon z szóstką na świadectwie, będzie sympatycznie). Wtem jedna z pań stwierdza, że warto sprawdzić, o czym planuję mówić, i zanim dobrze przemyślała, co robi, wypaliła "O rany, Wojaczek. Na trzeźwo tego nie wytrzymam".
MiejscaNumer 0

Rejs po Warszawie

Kiedy zaczynają się ponure jesienne dni, z mazurskich jezior znikają charakterystyczne białe punkty, przycumowane łódki zostają uprzątnięte i przygotowane na długie zimowanie, powoli wyciszają się portowe knajpy. Żeglarze rozjeżdżają się po Polsce, chowają na dno szafy kalosze oraz sztormiaki i przez kilka miesięcy żeglują tylko w snach.
LiteraturaNumer 0

Dziewczyna z zapałkami

Jakieś pół roku temu przechadzałam się po mieście, oczekując na spóźniającą się od godziny koleżankę. Wreszcie zdecydowałam, że zamiast tak sobie beztrosko moknąć w kwietniowym deszczu, mogę poczekać na nią w jakimś zadaszonym miejscu. Podjąwszy tę mądrą, choć nieco spóźnioną, decyzję, weszłam do jednej ze znanych sieciowych księgarń, przy czym w duchu obiecywałam sobie, że będę tylko patrzeć, niczego nie kupować, bo do końca miesiąca daleko, a w portfelu pusto.