Od kilku miesięcy ponownie nocami słucham Dylanowskich płyt. Do końca nie potrafię powiedzieć, na czym polega fenomen Dylana. Wiem natomiast, że wszyscy muzycy, których później uwielbiałem, czerpali z niego garściami.
Zetknięcie z cudzymi wadami może powodować irytację, złość, wstręt, nienawiść. Istnieją w tej sytuacji dwie drogi. Pierwsza z nich to droga wiodąca przez próbę zrozumienia i akceptacji cudzych mankamentów, zaprezentowana wyżej w wypowiedziach Pasewicza i Jacka „Budynia” Szymkiewicza. Druga zaś to droga akceptacji własnej antypatii, którą pozwolę sobie nazwać drogą Tomasza Wołka.
Dawid Bujno: Przedwczoraj Andrzej Sosnowski napisał do mnie, że Bowie „w końcu chyba przeszedł samego siebie”. Łukasz Żurek: Bo przecież mamy tutaj do czynienia z rzeczą paradoksalną: dopiero śmierć muzyka dopełnia wizerunku, który wykreował on na potrzeby tego albumu. Dosłownie – Bowie na ★ dopiął swój artystyczny wizerunek w momencie, w którym nie mógł już zrobić niczego.
Interpretacje Elisabeth Schwarzkopf są dopracowane do tego stopnia, że możemy usłyszeć najdrobniejsze niuanse: zmiany nastroju, cieniowanie fraz; możemy wyczytać z głosu wyraz twarzy, złożoność charakteru przedstawianej postaci. Jej śpiew to niezwykła gra barw i odcieni.