Gangi na klatce, czyli formy przyjaźni blokowej

Za każdym razem, kiedy w towarzystwie przywołujemy czasy dzieciństwa, czuję pewną wyższość, bo jestem jedyną z niewielu osób, która dostąpiła zaszczytu wychowania się na blokowisku. I chociaż sama nie chciałabym skończyć w bloku wśród wielu bloków, z cienkimi ścianami i odgłosem wiertarki w sobotę o szóstej rano, to dzieciństwo wśród betonowych klocków odmalowanych w końcu z szarości w bardziej przyjazne kolory było magicznym okresem mojego życia. Czytaj dalej…

Wola jako świat i wyobrażenie

Stan dróg na Woli nie jest zadowalający. Na czarno-białych zdjęciach z czasów PRL-u niewiele widać, ale jak sięgam pamięcią, dziury w jezdni i wyszczerbione płyty chodnikowe zawsze stanowiły tu signum. Jazda fiatem 126p – takie auto mieli rodzice – pozwalała to odczuć. Czytaj dalej…

Peron 9 ¾. Giełda komputerowa przy ulicy Batorego

„Gry, programy…”. Kiedy przypominam sobie te dwa słowa – wypowiadane jak zaproszenie do rozmowy – to mam przed oczami mężczyznę, który podchodzi do mnie, wtedy jedenastolatka, tuż za progiem giełdy komputerowej przy Batorego w Warszawie. Nie pamiętam jego twarzy. Pewnie dlatego, że w chwili, gdy to mówi, rozpościera ręce i rozchyla poły beżowej kurtki, a moim oczom ukazuje się kilkanaście kolorowych okładek najnowszych gier. Czytaj dalej…

Okulary Pezeta

Pezet to raper w okularach. Powtórzmy to jeszcze raz: raper w okularach. Dziś, gdy rap zdemokratyzował się i zróżnicował klasowo, gdy rapują księża i nauczyciele, tego rodzaju szczegół nie ma specjalnego znaczenia. Na ursynowskim blokowisku końca lat dziewięćdziesiątych, na którym Pezet wychowywał się i zaczynał swoją przygodę z muzyką (jego pierwszy zespół Płomień 81 powstał w 1998 roku), okulary były ostatnią rzeczą, jaka mogła ułatwić start młodemu raperowi. Ale raper w okularach, z pozoru skazany na porażkę, dowód słabości obrócił w znak siły i nie tylko nie dał się zepchnąć ze sceny, ale też przemycił na nią właściwy mu sposób widzenia rzeczywistości. Czytaj dalej…

Osiedle wieszczów

Nie ma powodu, dla którego na jedno z naszych osiedli nie mieliby się przeprowadzić poeci – tacy z wielką ambicją i talentem. A gdybyśmy się dowiedzieli, że mieszkamy drzwi w drzwi z Mickiewiczem, po sąsiedzku ze Słowackim, a klatka w klatkę z Norwidem? O którym z nich moglibyśmy powiedzieć, że cieszy się największym szacunkiem na osiedlu? Do paczki którego chcielibyśmy należeć? Z kogo żartowalibyśmy ze znajomymi na klatce schodowej? Czytaj dalej…