Wokulski zawsze próbował zdobyć to, czego chciał. Walka o własne pragnienia to dla niego naturalny stan. Nie po to własnymi siłami wydobył się z piwnicy w sklepie Hopfera, by teraz się poddać. Spotkanie Wokulskiego z Izabelą jest tak naprawdę spotkaniem Wokulskiego z nim samym. Mimo czterdziestu paru lat na karku ten bohater nie jest jeszcze w pełni ukształtowany, rzuca się więc w zdobywanie Izabeli z gwałtownością człowieka, który zakochanie przeżywa po raz pierwszy.
W telenowelach odnajduję podobny idealizm co u twórcy Dawida Copperfielda i wczesnego Prusa. Idealizm ów polegałby na niezmienności charakterów i postaw głównych postaci. Telewizyjne heroiny – tak jak sieroty z XIX-wiecznej literatury – są z natury dobre i szlachetne.
Gdy w utworach jakiegoś pisarza zauważamy nawracanie tych samych motywów i sytuacji, mimowolnie zaczynamy się nad tym dłużej zastanawiać. Powtarzalności nie dają nam spokoju, śledzimy je niczym poszlaki i stawiamy sobie pytania: „Co to oznacza?”, „Skąd ta regularność?”. Sytuacja staje się jeszcze ciekawsza, gdy prześwietlamy pisarza tak powszechnie cenionego i zbadanego jak autor Lalki, a w dodatku postanawiamy wyciągnąć z jego pisarskiej szafy trupa. W tym przypadku – psiego trupa.