W powieści Marcisza pieniądze są metaforą czasu, a czas jest metaforą pieniędzy, co oznacza, że kiedy mowa o jednym, mowa równolegle o drugim. Oznacza to również, że wraz z zyskaniem czasu bohaterowie Marcisza zyskują pieniądze, wtedy zaś, gdy tkwią w przeszłości i boleśnie odczuwają upływ czasu, są pieniędzy pozbawieni.
Skoro można mówić o Arystotelesowskiej, średniowiecznej, skrajnie realistycznej czy subiektywistycznej koncepcji czasu, to tym bardziej nie wypada przemilczeć poetyckiej koncepcji czasu stworzonej przez Wisławę Szymborską. Nie chodzi tu o wykazanie wyższości poezji nad filozofią, a o zwykłą potencję, czyli zdolność do aktualizowania, o czym pisał Stagiryta w IX Księdze Metafizyki. Należy zatem przejść do aktu.
Gdyby uwierzyć opiniom, powszechnie znanym faktom, a już szczególnie internetowym znawcom, okazałoby się, że to właśnie w fantastyce postanowiły zebrać się wszystkie najgorsze grzechy literatury. Grafomania, seksizm, patriarchalność, infantylność, powtarzalność, pisanie o bzdetach. Jakby jakaś parszywa wiedźma rzuciła klątwę... O, przepraszam, znowu te fantastyczne bzdury. A może warto przyjrzeć się temu zjawisku bliżej?
Niewiele rzeczy darzę tak ambiwalentnym uczuciem jak kino science-fiction. Sięgając po film tego gatunku, mam podobne szanse na satysfakcjonujący seans, jak idąc do kina na nową polską komedię romantyczną. Nikłe. A jednak wciąż grzebię, szukam coraz to innych reżyserskich wizji przyszłości z nadzieją na… No właśnie, na co?