Anna Tomiak w książce Jurata. Cały ten szpas (2019) ukazuje zmiany, jakie od lat 70. dokonały się w kurorcie w sferze architektonicznej, politycznej i obyczajowej. Lekkim i swobodnym językiem opisuje losy Juraty, polemizując ze stwierdzeniem, że „już nie ma dzikich plaż”.
W żadnym innym europejskim kraju nie czułem się tak obco, jak w Czechach. Może dlatego, że tylko tu mieszkałem dłużej niż kilka tygodni. Trzeci rok pobytu w Brnie nie poskutkował zapuszczeniem korzeni – z biegiem czasu zacząłem dostrzegać mankamenty tego miejsca, dziwne, w moim odczuciu, zachowania ludzi, pewną zamkniętość.
Za dzieciaka na osiedlu żyło się łatwo. Mieliśmy trzepak, miejsce dla gołębi, asfalt do grania w gałę, a w pobliżu mamę, która w foliowej torebce zrzucała z balkonu złotówkę na Big Milka. Mieliśmy swoje tajemnice i swoją paczkę. Mieliśmy też z każdej strony ogrodzenie, garaże i tych “innych”, którzy wtedy –rzecz jasna – byli “obcy”.
„Nostalgiczne opowieści o blokach to próba pokazania, że na osiedlu nie żyło się tak źle. Zadziwia mnie autoegzotyzacja doświadczenia osiedlowego, jakby to było coś wyjątkowego. A przecież było czymś powszednim, co łączy różnych ludzi z różnych grup społecznych, z różnych miast i małych miejscowości”.