Warszawski raper Bonus RPK w swoim utworze Serce Polski wspomina o starszych paniach zajmujących się tzw. podglądactwem: „Co tam na osiedlu, same stare baby obcinają,/ nikt tam już nie siedzi bo sprzedają, /jakieś tam dzieciaki se biegają,/a chłopaki w parku piją browarki i palą”. Ot, zwykłe osiedlowe życie bacznie obserwowane przez leciwe lokatorki kamienicy czy bloku. Młody raper przelał w słowa piosenki swoją frustrację z powodu życia pod czujnym okiem sąsiadek. Według mnie to zjawisko zaczęło po transformacji ustrojowej stopniowo odchodzić do lamusa i dziś już prawie zanikło.
Wiem, że z nazwisk się nie żartuje. Jednak przy Gogolu trudno się oprzeć. Sąsiedztwo dwóch „go” wydaje się czymś więcej niż zbieg okoliczności. Vladimir Nabokov twierdził, że nazwiska postaci z prozy Gogola są w istocie przezwiskami, i to chyba trafnie. Ale i nazwisko Gogola sprawia wrażenie przezwiska. Ktoś, kto napisał Martwe dusze albo Nos, nie mógł być „Dzierżawinem”, „Żukowskim” albo „Lermontowem”. Słowo „Gogol” kojarzy się z goglami, a gogle z patrzeniem. W zapisie „Gogol” – podwójne „o” przypomina też parę oczu. Wówczas środkowe „g” byłoby nosem.
Przenikliwe oko niespiesznego przechodnia prześlizguje się po twarzach osób napotkanych na bulwarze paryskim. Lustruje wszystko i wszystkich – dostrzega urodę ukrytą „pod patyną nędzy”, zauważa bladość przykrywającą „zwykłą bladość”, spostrzega „rękę śliczną” unoszącą falbanę sukni, a pod suknią – „posągowe nogi”. Nic nie umknie uwagi XIX-wiecznego obserwatora rozmiłowanego „w mnogości, falowaniu, ruchu”.