Dostojewski wobec rozumu był bardzo podejrzliwy. W swoim życiu i twórczości zmagał się nieustannie z „suchym” racjonalizmem, z „czysto naukowym” spojrzeniem, które ze względu na swój bolesny obiektywizm miało rzekomo podważać prawdy zawarte w myśli religijnej. Aby przeciwstawić się nadmiernemu racjonalizmowi, autor „Zbrodni i kary” po swojemu interpretował prawosławie.
Mogłoby się wydawać, że bohater Bellatina, akwarystyczny pasjonat, wgapia się w rybie okazy zupełnie bez sensu; ot, żyjątka, jakich wiele – na chwilę można zawiesić na nich wzrok. W kontekście opowiadania „Salón de belleza” okazuje się jednak, że element znaczący naprawdę coś oznacza. Akwarium i salon urody – dwa światy, do których wejścia bronią ściany wykonane ze szkła, betonu i metalu. W każdym z nich toczy się życie – czy to ludzkie, czy to rybie. W każdym z nich to życie prędzej czy później zanika: ciała tymczasowych mieszkańców Umieralni giną pod fałdami ziemi w masowym grobie, rybie truchła lądują w odpływie kanalizacyjnym. Paralela.
W telenowelach odnajduję podobny idealizm co u twórcy Dawida Copperfielda i wczesnego Prusa. Idealizm ów polegałby na niezmienności charakterów i postaw głównych postaci. Telewizyjne heroiny – tak jak sieroty z XIX-wiecznej literatury – są z natury dobre i szlachetne.
„Liliana płacze”, przeczytałam pewnego dnia, kartkując tom opowiadań Julio Cortázara. Już pierwsze zdania przyniosły zapach szpitalnych korytarzy. Kolorowe pigułki, płyn skapujący powoli do żył. Rozdzierające słowa chorego, czekającego na śmierć. Niewybrzmiały płacz.